Herb miasta
Murowana Goślina - miasto i gmina
MENU
O gminie > Współpraca > Hemmingen >
Strona główna 
Nowości
w serwisie
Aktualności
O gminie
Urząd Gminy
Rada Miejska
-- Komisje
Sołectwa
Współpraca
-- Ochotnica
-- Hemmingen
-- Pozostałe
-- Komitet
Mapy
-- Położenie
-- Plan miasta
-- Centrum
-- Gmina
-- Dawny herb
-- Regulamin
Adresy, telefony 
Historia
Kultura
Sport
Turystyka
Komunikacja
Galeria
Linki
Twoja opinia
Księga gości
Mapa stron
Kontakt
"Obywatel"

 

PARTNERSKIE WIĘZI
Rodziny z Murowanej Gośliny z rewizytą w Hemmingen

   Podpisane rok temu partnerstwo pomiędzy gminą Murowana Goślina a Hemmingen owocuje kolejnymi wydarzeniami. Tym razem w dniach 23 do 27 kwietnia 2003 r. naszych niemieckich partnerów odwiedziły rodziny, które gościły rodziny niemieckie w Murowanej Goślinie we wrześniu poprzedniego roku. W tej grupie znajdowała się też reprezentacja goślińskiej młodzieży, która pomagała w realizacji pobytu w Polsce.
   Wizytę przygotował Komitet Partnerski Ziemi Goślińskiej, wplatając w nią również element wymiany muzycznej, jakim był występ Piotra i Pawła Wojtasiewiczów - mieszkańców naszego miasta, studentów Akademii Muzycznej w Warszawie. Podczas interpretacji utworów takich kompozytorów, jak G. F. Händel, J. Haydn, F. Chopin, F. Mendelssohn-Bartholdie, W. A. Mozart, na fortepianie akompaniował im także student tej akademii Lech Napierała. Licznie zgromadzeni mieszkańcy gminy niemieckiej, wycierając łzy wzruszenia, entuzjastycznie przyjęli występ młodych artystów. Spotkał się on także z pozytywną oceną przedstawicieli Teatru Wielkiego z Hanoweru, tak pod względem warsztatu muzycznego, jak i poprawności językowej. Natomiast zestawienie rzadkich głosów, jakimi śpiewają: Piotr (sopran) i Paweł (baryton) wzbudzało, zwłaszcza wśród osób znających się na muzyce klasycznej, zrozumiałe zainteresowanie. Dodając do tego wirtuozowski wręcz akompaniament L. Napierały, występ można nazwać wielkim wydarzeniem kulturalnym.
   Podczas pobytu nasi reprezentanci zobaczyli wiele ciekawych miejsc, wynieśli z wizyty wiele niezapomnianych wrażeń, a przy tym otoczeni zostali przez swoich gospodarzy niezwykle ciepłą atmosferą. Za przygotowanie wizyty pragniemy podziękować Komitetowi Partnerskiemu w Hemmingen, a szczególnie zastępcy przewodniczącej, odpowiedzialnemu za kontakty z naszą gminą prof. Manfredowi Klinkowi, którego zaangażowanie i perfekcyjna organizacja zasługują na szczególne uznanie. Dziękujemy także rodzinom goszczącym naszych mieszkańców oraz wszystkim, którzy pomogli w realizacji tego przedsięwzięcia.
   Poniżej relacja z wyjazdu, przygotowana przez jedną z młodszej części uczestników 17 - letnią Agnieszkę Kaszkowiak.

W imieniu Komitetu Partnerskiego Ziemi Goślińskiej
Emilia Przybysz Stemplewska

Notatki z wyjazdu
    23 IV środa
  • 5.30 Wyjazd autobusem z Murowanej Gośliny do Niemiec.
  • 8.00 Przekraczanie granicy (widzieliśmy kilometry tirów, które czekają już od świąt!). Odprawa przebiegła szybko, trzeba było jeszcze tylko zapłacić za "poruszanie się po drogach niemieckich".
  • Dalsza podróż: upał, skwar, wszyscy śpią.
  • Niby już jesteśmy w Niemczech, a widać IKEĘ, Real.
  • 15.00 Wjeżdżamy do Hemmingen. Widać małe stare, ale "sympatyczne" domki. Swojsko tu - nawet jest Rossman.
  • Przywitaliśmy się z naszymi gospodarzami, szybki prysznic i herbatka w ogrodzie.
  • 16.00 "Wycieczka hemmingenoznawcza" tj. w półtora godziny dookoła 7 miejscowości gminy Hemmingen. Bardzo ciekawe miejsca, niestety w części zalane (nawet nagrobki na cmentarzach wymyte!) ze względu na wylewy rzek. Podobno na jednym z pól rolnik znalazł bombę! Paulina Adamska dzielnie daje sobie radę jako tłumaczka niemiecko-polska.
  • 17.30 Modlitwa w kościółku katolickim Jana Bosko. Nieźle brzmi "Ojcze nasz" wymawiane jednocześnie w języku polskim i niemieckim. Jeszcze nigdy nie widziałam tak oryginalnej drogi krzyżowej (opartej na przemyśleniach ks. Prymasa Wyszyńskiego!).
  • 19.00 Oficjalne przemówienie polskich i niemieckich przedstawicieli wymiany. Paulinka ma ręce pełne roboty. Potem bufet - ile jedzenia!

    24 IV czwartek
  • 8.40 Wyjazd do Hameln tzw. "miasta szczurów". To tu rozpoczęła się legenda o Szczurołapie, który wyprowadził wszystkie szczury z miasta. Wszędzie pełno myszy i szczurów (pamiątki, bułeczki, nawet szlak turystyczny to szczury namalowane na drodze prowadzące do wszystkich zabytków). Na jednym z kościołów była tablica epitafijna upamiętniająca siedmioraczki - urodziły się, zostały ochrzczone i nazajutrz zmarły.
  • Wykwintny obiad w hotelu "Bad Pyrmonter", do popicia oczywiście "Apfelsaft mit Wasser" (sok jabłkowy z wodą).
  • 15.00 Zwiedzanie zamku Hamelschenburg (mieliśmy świetnego przewodnika!). Założyciel tego zamku dorobił się na wojnie, a potem bogato się ożenił tj. dostał pieniądze za to, że poślubił niemłodą już - 21-letnią - osóbkę (w tamtych czasach kobiety szybko umierały, więc musiały żenić się szybciej, stąd ta "niemłoda" panna młoda). Łóżko małżeńskie było bardzo wąskie, więc nie tylko jak było zimno, trzeba było się do siebie przytulić! Bardzo przydatny dodatek do kanapy - półka na książkę i na coś do picia. Ta rodzinka miała 14 dzieci. Dzieci (także chłopcy) chodzili w sukienkach, bo to było wygodniejsze niż noszenie pieluszek! Dziewczynki ubierano na niebiesko - jak Maryja, a chłopców na czerwono - jak purpury królewskie, potem te kolory się odwróciły, bo w niebieskich ubraniach zaczęli chodzić marynarze. Widzieliśmy też fortepian z funkcją "rekord" - raz się zagra, a potem tylko pedałami pompuje się powietrze, a fortepian sam gra! Na drzwiach łazienek zamiast kółka i trójkąta dla pań i panów - podobizna założycielki i założyciela zamku!
  • Poczęstunek - kawa i ciasto.
  • 19.00 Prywatny obiadek u rodzin (u nas pyszny Omlet mit Salat!). Nasi gospodarze chodzą na tango, na dzisiejszy obiadek zaprosili także Polkę Alinę, która także tańczy tango i była z naszym gospodarzem, Panem Gerhardem w Buenos Aires.

    25 IV piątek
  • 8.40 wyjazd do Hanoweru.
  • OGRÓD BOTANICZNY. Zapowiadano, że będzie ładny dzień, ale trochę padało. Zatem najpierw zwiedzaliśmy wszystko, co było zakryte tj. szklarnię z orchideami (skrzydłokwiat i anturium też są spokrewnione w orchideami) i szklarnię z kaktusami (uwagę naszą zwrócił gigantyczny kaktus tzw. "siedzenie dla teściowej").
  • OGRÓD HISTORYCZNY z mauzoleum, gdzie są złożeni członkowie dynastii hanowerskiej. Widzieliśmy wrzosy zimowe, które kwitną zimą (ciekawe, kto je wtedy zapyla?).
  • OGRODY KRÓLEWSKIE. Zwiedziliśmy grotę wyłożoną kolorowymi szkiełkami i kamykami, urządzoną przez słynną niemiecką rzeźbiarkę (bardzo znane są jej rzeźby tzw. "grube mamy"). Ogród królewski dopracowany jest z matematyczną dokładnością, jakby "od linijki" (wszystko miało kształt figur geometrycznych: drzewa, krzewy, kompozycje kwiatowe). Znajdowało się tam miejsce przypominające teatr antyczny. Piotr i Paweł Wojtasiewiczowie zostali poproszeni o "sprawdzenie akustyki" tego miejsca. Koncert składał się z jednej piosenki i jednego bisu. Wyjątkowo patriotyczny charakter miało zaśpiewanie przez nich "Gaude Mater Polonia".
  • 14.00 Obiad u naszych gospodarzy (Pan Gerhard to doskonały kucharz!), następnie zajęcia w grupach. Do wyboru były: lekcja tanga, męskie gotowanie, damski tenis, wizyta u strażaków. Ja miałam przyjemność brać udział w lekcji tanga, zorganizowanej przez naszych gospodarzy. Najpierw zostaliśmy zapoznani z teorią Tango Argentino tj. jak ono powstało, jakie są jego odmiany (tango, tango milonga, walc), co to jest bandoneon (instrument nieco przypominający akordeon, ale zamiast klawiszy po jednej, a guzików po drugiej stronie, bandoneon ma po obu stronach guziki). Następnie poprzez wprowadzające ćwiczenia 4 pary nauczyły się 8 podstawowych kroków tanga. W tym czasie można było posłuchać typowo argentyńskiej muzyki, zjeść trochę ciasta lub napić się kawy/herbaty/wina argentyńskiego. Od uczestników pozostałych zajęć wiem, że oni również spędzili czas bardzo sympatycznie i choć dyscyplina - zwłaszcza przy gotowaniu - musiała być utrzymana, to nowe doświadczenia i to, co zobaczyli, a także gościnność tych, którzy się nimi zajmowali, na długo pozostanie im w pamięci.
  • 19.00 W szkole w Arnum okazja do zjedzenia tego, co przygotowali nasi kucharze: zielona zupa z wkładką, zielona zupa z sałatki polnej z gorczycą, paszteciki, pieczeń z warzywami, naleśniki z serem.
  • O 22.00 miałam okazję pojechać z moim gospodarzem do prawdziwego klubu tango. Co prawda znajdował się on w obskurnej dzielnicy Hanoweru, ale wewnątrz klubu stworzono doskonały klimat. Klub urządzono w jednym ze starych budynków fabryki materacy. W środku znajdowała się sala taneczna i barek. Jeżeli przyszło się z partnerem "znającym się na rzeczy", albo spotkało się takiego, to można było potańczyć. Miałam możliwość wypróbowania tego, co nauczyłam się podczas wczorajszej lekcji tanga. Przy okazji poznałam parę innych wariacji. W tangu jest absolutna dowolność i wszystko, co się umie można zastosować w dowolnym momencie. Wróciłam bardzo zadowolona.

    26 IV sobota
  • 8.40 wyjazd do Hanoweru.
  • Zwiedziliśmy: Marktkirche (Kościół), Leineschloß (Landtag - siedziba władz regionu) i Ratusz, gdzie w środku makiety Hanoweru, można było zobaczyć: niewielką osadę Hanower z 1689 r., rozwijające się miasto Hanower z 1918 r., zniszczone miasto Hanower z 1945 roku (po nalotach alianckich) oraz odbudowane miasto dziś.
  • Mogliśmy też zająć się zakupami na własną rękę (ceny porównywalne lub wyższe niż w Polsce).
  • 16.30 W szkole w Arnum "Spanferkel mit Sauerkraut" czyli upieczony prosiaczek z kiszoną kapustą.
  • 19.30 Koncert Piotra (sopran) i Pawła (baryton) Wojtasiewiczów w Hemmingen. Akompaniował im pianista Lech Napierała. Repertuar: Händel, Haydn, Mozart, Schubert, Mendelssohn (arie, oratoria, duety), na bis - piosenki niemieckie. Poza tym Leszek wirtuozowsko wykonał polonez Chopina. Tego nie da się opisać, to trzeba było usłyszeć. Profesjonalizm, perfekcja i bezbłędny niemiecki.

    27 IV niedziela
  • 8.40 wyjazd do Hildesheim.
  • Msza św. w katedrze Św. Michała. W katedrze: drzwi biskupa Berwarda z brązu ze scenami ze Starego i Nowego Testamentu; rzeźby bardzo dynamiczne - niemalże "wychodziły" z drzwi, coś a' la nasze drzwi Św. Wojciecha w Gnieźnie, tylko że te powstały 165 lat wcześniej; kolumna z płaskorzeźbami przedstawiającymi sceny z Ewangelii; chrzcielnica, w której kiedyś zanurzano dzieci do chrztu, podtrzymywana przez 4 figurki symbolizujące 4 rzeki raju; 1000-letni krzew różany (nadal żywy!); relikwie św. Biskupa Godeharda.
  • Po mszy nastał czas odjazdu. Pożegnaniom z naszymi gospodarzami nie było końca, ale "komu w drogę temu czas".
  • W autobusie było niezwykle wesoło ze względu na galę piosenki turystycznej, która się tam odbywała (kto tam był, ten wie, o co chodzi...) Dziękujemy organizatorom, dziękujemy uczestnikom wycieczki i zapraszamy innych do udziału w partnerstwie. Dlaczego? Bo jest sympatycznie, poznajemy ludzi, poznajemy ich zwyczaje, nawiązujemy przyjaźnie. Zachęcam zwłaszcza młodych.

Agnieszka Kaszkowiak

Źródło: "Obywatel" nr 185

« powrót


 
Góra strony